Moje Forks|| PBF dla fanów Sagi "Zmierzch"
Wampir
Ucieszyła się z takiej reakcji. Vera była bardzo miła i dogadywały się.
-A co czytasz?- u niej w domu najwięcej czytali Carlisle i Edward, ona wolała szkicować. Musi znaleźć jakiś pretekst żeby odrestaurować ten domeczek w lesie. Jest taki śliczny!
Offline
Administrator
- Najogólniej mówiąc, to poezję. - odpowiedziała uprzejmie - ale ostatnio zainteresowałam się angielskimi dramatami, z kolei jeszcze tydzień temu stawiałam na holenderskich prozaików. Mój gust jest taki zmienny... Trudno za nim nadążyć.
Veronique była niesamowicie oczytaną osobą. W swoim dość długim życiu przeczytała tyle książek, że gdyby je wszystkie zebrać, pewnie powstałaby niewielka biblioteka. Kiedyś dziewczyna rozważała podjęcie pracy w takim miejscu, ale wkrótce potem pokochała kwiaty i przyrodę, postanawiając otworzyć własną kwiaciarnię.
Offline
Wampir
Uśmiechała się.
-Ja w sumie to nie czytam za dużo, wolę projektować, i odrestaurowywać, stare budowle! Tak to wspaniałe! - uwielbiał to, jak powoli wszystko wraca do dawnej świetności. Jej zdaniem był to piękny proces.
-A Marika? Może opowiesz mi coś o niej?
Offline
Administrator
To także było ciekawe zajęcie. Ale Vera raczej wolała czytać i zajmować się ogrodem. To były jej ukochane zajęcia.
- Bardzo ciekawe... - skomentowała z uprzejmością - och, bardzo chętnie. Poznałyśmy się czystym przypadkiem, Marika obecnie zajmuje się pracą w tutejszej szkole. Jest z pewnością żywsza ode mnie, chyba nasza przyjaźń polega na zasadzie kontrastu.
Uśmiechnęła się szczerze.
Offline
Wampir
Zaśmiała się cicho.
-W szkole? Moje dzieci na pewno ją poznają. A czym się zajmuje?- byłą tego bardzo ciekawa, praca w szkole jak i chodzenie do niej również zależało od samokontroli, wiedziała o tym, raz to musiała patrzeć jak biedny Jasper się meczy? Szkoda jej go było. Nadal nie umiał nad sobą zapanować.
Offline
Administrator
No tak, takie zawody dla wampirów były bardzo trudne. Szczególnie wtedy, gdy brakowało samokontroli. Veronique nigdy nie miała z tym problemu, no może na początku swojego wampirzego życia. Później wszystko wróciło do normy.
- Jest dyrektorką i nauczycielką muzyki. - odpowiedziała Veronique. Przez chwilę patrzyła na wszystkie zebrane kwiaty, uśmiechając się lekko.
Później przeniosła wzrok spowrotem na swoją towarzyszkę.
Offline
Wampir
Zdziwiła się lekko.
-To bardzo odpowiedzialna funkcja, ja nigdy...znaczy nigdy za czasów bycia wampirem nie musiałam pracować i jakoś mnie do tego nie ciągnie.- to była akurat prawda, jakoś tak...Carlisle zawsze o to dbał,choć bardziej chodzi o to ze chyba by...nie umiała dać sobie rady w śród ludzi. Wolała nie kusić losu.
Offline
Administrator
Kolejny uśmiech.
- Rozumiem. Ja kocham swoją pracę, chociaż dawniej chciałam zostać bibliotekarką. - powiedziała spokojnie. A jej życie, cóż... Było długie.
Veronique często jednak tęskniła za byciem człowiekiem. Chociaż przejście do wampirów uczyniło z niej - spójrzmy prawdzie w oczy - kogoś lepszego. Gdy była człowiekiem, wszyscy postrzegali ją, jako chorą umysłowo dziewczynę, z którą nie warto mieć nic wspólnego. Teraz czuła się szanowana, a choroba jakimś cudem zniknęła.
Offline
Wampir
Zaśmiała się cicho.
-Tak, książki. Dogadałbyś się z moim mężem, ja zawsze kochałam dzieci. Szkoda ze nie mogę ich mieć...chociaż moja rodzina mi je zastępuje.- westchneła, ona i Rosalie bardzo pragnęły mieć dzieci. To była jedna z wad wampirzego życia.
Offline
Administrator
Veronique też zawsze marzyła o dziecku. I normalnej, szczęśliwej rodzinie. Szkoda, że już tego nie doświadczy. Czasem łapała się na tym, że żyła marzeniami, a nie rzeczywistością. To było bolesne, no ale cóż.
- Chciałabym mieć dzieci. - powiedziała, lekko rozmarzonym głosem. Ale cóż, nigdy ich nie będzie mieć i koniec kropa.
Offline
Wampir
Poklepała ją po ręce.
-Niestety musimy się pogodzić z tym ze to nie możliwe, chyba że zaadoptujesz. Tak jak ja-uśmiechneła się ciepło. Cullenowie byli jej rodziną. Martwiła się o nich jak o swoje dzieci. Uważała ich właśnie za nich, za swoich synów i córki. Roześmianą Alice, złośliwego Emmeta, upartą Rosalie, poważnego Jaspera i marudzącego Edwarda. No i był jeszcze ,oczywiście Carlilse. Wszystkich ich kochała nad życie.
Offline
Administrator
- Cóż. Może kiedyś... - odparła, niezbyt pewna swoich słów. Dobrze, że się nie starzała. Wciąż będzie mieć dwadzieścia siedem lat.
I tak w wieczność... To była dla niej kolejna wada bycia wampirem. Vera po prostu była wyjątkowa i nie mogła się czasem pogodzić z faktem, że nigdy nie doczeka się białych włosów na głowie... Ale z czasem powinna do tego przywyknąć.
- Będę się bynajmniej starać o adopcję. Myślę, że jestem na to gotowa. - dodała z uprzejmym uśmiechem. To była prawda.
Offline
Wampir
Odpowiedziała jej takim samym uśmiechem.
-Na pewno jesteś, czuje to.-poklepała ją po ręce.
-Ale ja jednak powinnam już iść, miło cie było poznać Veronique mam nadzieje że ty i Marika kiedyś do nas wpadniecie.- uśmiechneła się jeszcze ciepło i wyszła z kwiaciarni.
Offline